piątek, 30 grudnia 2016

Sztuka nokautu!



   Miło mi wszystkich Was powitać tuż po świętach, ale zaraz przed sylwestrem!
Moje opuszczenie się w pisaniu postów spowodowane było odpoczynkiem i regeneracją przed powrotem do treningów.
Należy pamiętać również, że istnieje jednostka treningowa taka jak: „Odpoczynek” – równie ważna i potrzebna. Odpoczynek fizyczny i umysłowy sprzyja lepszemu rozwojowi… tak mówią! ;-)

   Jak mogliście zauważyć na instagramie razem z Frankiem pojawiliśmy się na amatorskich zawodach „Knockout Art.” Pojechałem na zawody, żeby pomóc Frankowi w dogrzaniu się przed walką, przetarczowaniu go i kiedy tylko wywołają Jego nazwisko stanąć u Niego w narożniku. Zastanawialiście się kiedyś po co dokładnie jest tzw. „corner” podczas jakichkolwiek walk? Odpowiedź jest dość prosta… żeby pomóc swojemu zawodnikowi. Ale w jaki sposób trenerzy pomagają swoim podopiecznym?


   Każda walcząca osoba musi mieć przy swoim boku (poza ringiem/ matą) tzw. „trzecie oko”. Podczas walki sam zawodnik nie jest w stanie wyłapać drobnych błędów swojego przeciwnika – kiedy na przykład opuszcza jedną czy drugą rękę przy jakimś ciosie, ciągle schodzi w jedno miejsce po wykonaniu uderzenia czy gubi się przy którejś z kombinacji. Zazwyczaj takie wskazówki przekazywane zawodnikowi przez osoby w narożniku są przydatne i potrafią przechylić zwycięską szalę na jego korzyść. Działa to również w drugą stronę. „Narożnik” również wyłapuje Twoje błędy, które (moim zdaniem) warto przekazywać częściej niż błędy przeciwnika. Opuszczanie gardy czy schodzenie na „silniejszą” rękę oponenta wcale nie ułatwia zwycięstwa. Nawet zawodowcy popełniają takie błędy... ale siedząc w fotelu znamy się najlepiej co? Warto więc zawodnikowi uświadomić i wbić do głowy co robi źle i nad czym ma się bardziej skupić, żeby nie popełnić gafy.

   Z bardzo fajnym przykładem sprawdzenia ”przytomności umysłowej” spotkałem się podczas ostatniej walki Cub’a Swanson’a. Kiedy Cub schodził do narożnika żeby dostać wskazówki od trenerów przekonany jestem, że słuchał uważnie. Skąd to wiem? Trener Swansona zadał mu PYTANIE odnośnie planu na kolejną rundę, który przedstawił mu kilka sekund wcześniej. Wierzcie lub nie, ale po takim gradobiciu… utrzymanie „świeżego” umysłu jest bardzo trudne, ale - jak widać - wykonalne. Jeśli ktoś nie widział walki, link - Cub Swanson vs. Doo Ho Choi
   Teksty motywujące, oczywiście również są bardzo potrzebne. Nic nie motywuje bardziej, niż słowa trenera, że: „Twój przeciwnik spuchł”, „Jesteś lepszy…”, „Jesteś szybszy”. W momencie, kiedy Ty siedząc na trybunach oglądając walkę słyszysz harmider, oglądając pojedynek w telewizji – głosy komentatorów… a będąc zawodnikiem nastrajasz uszy jak DOBERMAN wyłapujący słowa trenera. Z tym dostosowaniem się do wskazówek jest różnie, bo „gra się tak jak przeciwnik pozwoli”, ale przyjmijmy na oko, że 7/10 podpowiedzi jest wykorzystywane.



   Wracając do walki Franka. W narożniku stanąłem ja oraz jego aktualny trener. Swoją drogą przesympatyczny gość oraz organizator "sztuki nokautu". Z Grzegorzem poznaliśmy się dawno temu. Trenowałem też w jego klubie, ale późnej kontuzje, kolana… i nasze drogi się rozeszły. Pamiętam jak prowadził treningi na salach gimnastycznych w jakichś szkołach, a teraz?  – brawo!
   Pozytywnie zaskoczony byłem rozwojem Franka w… „klinczu tajskim” – w klinczu dozwolone są obicia kolanami korpusu przeciwnika i rzuty czy podcięcia. Walka na plus! Pierwsze Jego starcie w formule Muay-Thai (walczył wcześniej w MMA) i odnotowane zwycięstwo. Nic tylko się cieszyć, ja tam byłem z niego zadowolony ;-)
   A co do samej gali… bardzo dobrze zorganizowana, wszystko szło sprawnie i bez jakichkolwiek większych przestojów. Ponoć ktoś wypadł z rozpiski, a w to miejsce wskoczył ktoś inny… pewny co do tego nie jestem - więc nie było to żadnym uciążliwym elementem. Można było pooglądać kilka na prawdę ciekawych i emocjonujących walk. Kilka razy ukradłem od „Jurasa” komentującego KSW słynne: „Łoooo!” – bo było do czego to dopiąć. Jeśli chodzi o udogodnienia dla zawodników to woda w prysznicu była ciepła, szatnie czyste, catering na miejscu, miejsce do dogrzania w miarę przestronne! Tym razem wróciliśmy z tarczą, nie na niej! Jak będzie innym razem? Czas pokaże!

Wieczorem tego samego dnia odbyła się zawodowa gala "Knockout Art", na której już nie byłem. Ale może pojawię się na kolejnej i opowiem trochę jak oceniam ją z perspektywy widowiska sportowego, niekoniecznie z zaplecza! 

Montuję filmiki z treningów z Krzychem i Frankiem. Niebawem powinny się pojawić, a ja zapraszam do śledzenia Facebooka i Instagrama! 

Szczelnej gardy życzę wszystkim i wejścia w nowy rok "Tornado-kick'iem"! (nie wiesz co to? Googluj!) 5!

Walka Franka poniżej!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz