Witam serdecznie,
Piszę na gorąco zaraz po gali, ale wrzucę dopiero w niedzielę - może ktoś merytorycznie ustosunkuje się do moich odczuć na temat walk.
#1
Walka kobiet była do przewidzenia. Dużo nie będę się rozpisywał. Bukmacherzy stawiali ogromy procent szansy na wygraną Lipski i się nie mylili. Pierwsza runda, 12 sekund przed końcem, stójkowa zawodniczka - balachą? BRAVO!
#2
Damian Janikowski dał niezły popis. Szanję go bardzo jako sportowca - bo jest nim z krwi i kości. Ciężka praca się opłaca... myślałem, że będzie dużo rzucał (z resztą każdy tak myślał) a tu jednak kolano w głowę i uśpienie rywala. BOMBA! Damian kibicuję Ci, bo wiem, że jesteś tytanem pracy!
#3
Wrzosek! Co za obrony! Przygotowany fest... najbardziej emocjonująca walka (według mnie) całej gali. Liczyłem, że wygra tą swoją "brudną stójką", ale jednak się nie udało. Koike - szapoba - nieprzewidywalny w stójce i bardzo trudny w parterze. Wygrana zasłużenie, więcej roboty wykonanej w oktagonie. BRAWO! ...czekać tylko jak Sowiński dostanie szansę na odebranie. Mógłby mu go zabrać ;-)
#4
ANAKONDA! Dawno nie widziałem tej techniki w tej wadze. Andryszak pokazał, że można wygrywać walki przyjmując wyzwanie z marszu. Bedorf kontuzja, pałeczkę przejmuje kolega z klubu i wygrywa. "Co w rodzinie to nie zginie" - powiedziałby Karol Bedorf. Kibiłowałem Kicie, ale Andryszaku - good job!
#5
Gamrot i Parke. Co tutaj by powiedzieć. Norman przygotowany BARDZO DOBRZE na Gamera. Wybrona nóg za każdym razem ideolo, rudny w parterze i stójce. Bardzo mi zaimponował. Ci, którzy widzieli moje relacje na instasory - liczyłem na deklasację ze strony Mateusza a tu ZONK. Super zaskoczenie Normanem, który został nazwany "średniakiem" przez Gamera. Liczyłem na poznaniaka i wygrał, ale czy zasłużenie? Nie powiedziałbym (ale nie jestem wykwalifikowanym sędzią) - po prostu uważam, że minimalnie lepszy był Stormin'. Gamer lipa, że ugryzł Normana, a Norman lipa, że odepchnął Gamrota podczas pauzy w walce. Tak czasami bywa - emocje.
#6
Juras, Juras... Na wstępie: Bardzo go lubię. Lubię z nim wywiady, lubię jego Vlogi, lubię jak komentuje walki... ale w tej swojej, po 6 letniej przerwie wyglądał jakby to "pies zabierał się do jeża" - znacie to powiedzonko? Juras nie mógł przekroczyć pewnej bariery by wbić się w dystans i coś podziałać. Druga runda? Na przetrwanie. Chyba brakło pomysłu i siły w mięśniach. Trochę walka o życie? Trzecia runda - Sokoudjou odpuszcza (?); walka zwalnia (?); Juras wkleja co chwila proste na twarz przeciwnika, który nawet nie trzyma rąk przy głowie (?). Dziwny temat. Myślę, że Juras nie powinien wygrać - ale wiadomo cieszyłem się kiedy uniesiono jego dłoń w górze. Sędziowie zadecydowali, że Łukasz Jurkowski wygra walkę decyzją 2:1. Może słusznie, może nie. Spełnił swój "sen o Warszawie" - i dobrze. Brakowało mu tego. Liczę, że pokaże się z lepszej strony w kolejnych walkach, bo kontrakt ma chyba na trzy ;-)
#7
Narkun - Wójcik. Nie lubię Narkuna i nie jestem fanem Wójcika. Liczyłem, że wygra ten drugi... ale wpadł w trójkąt i po robocie. To tyle. Koniec tematu.
#8
Popuś Ty wariacie! Co za zapasy, co za boks od Złotkowskiego. "Koniec z koksem!" - krzyczał. Owszem, koniec z koksem - tym HARDKOROWYM, ale czy skończy z tym koksem DLA HARDCORÓW? Więcej nie będę się rozpisywał w tym temacie. Fanem nie jestem, bo to ze sportem miało mało wspólnego a muzyka? Nie przemawia to do mnie #dyplomata
#9
JASNYCHUJ! Kto by się spodziewał?! Jak mi ktoś powie, że spodziewał się tego, że Różal w 16 sekundzie znokautuje gościa, który z łatwością zrobił Karola Bedorfa to śmiechnę ;-) Pełna petarda i mega zdziwienie! Kto by pomyślał, wszyscy spisywali Marcina Różalskiego na straty (łącznie ze mną) a tu suprajs madafaka! "MMA Panowie, MMA" - jak mawiał klasyk!
#10
Myślę, ze ta walka była łatwa do obstawienia. Waleczka dość nudna jak na moje oko, sam Janisz chyba powiedział, że brakuje tutaj tej agresji. Fajnie okopana noga wykroczna przez Pudzille i zwycięstwo. Swoją drogą lipnie się patrzyło na Tyberiusza jak tasował bezradnie nogi... wiadomo nie każdy potrafi walczyć "na lewusa". Liczyłem na Pudziana i się nie przeliczyłem. Mariuszowi ta walka nic nie dała i mi również do życia nic nie wniosła. Bilans zerowy.
#11
Creme de la creme KSW 39. Borys vs Mamed.
Gównoburza zaczęła się już w oktagonie zaraz po decyzji. "Jak to Borys nie wygrał?!"; "Dlaczego Mamed znowu niezasłużenie?!" - tego typu komentarze można było by liczyć na kalkulatorze, bo oczek na liczydle i palców u dłoni by nie starczyło. Prawda jest taka, że Borys pierwszą rundę przespał. Krążył po oktagonie myśląc jak ugryźć Mameda, a Mamed co jakiś czas kąsał. Druga runda dla "Diabła tasmańskiego" i trzecia znowu dla MAMEDA. Zachowanie ludzi po walce ŻENUA - wstyd. Nieznaczna wygrana, ale WYGRANA i od razu pretensje. Ludzie nadal patrzą przez pryzmat tego, że na świecie dzieje się jak się dzieje. To jest Nasze polskie cebulactwo. Bo imigranci, bo wybuchy, bo "ciapaty". A jak był idolem wielu kibiców MMA w Polsce, to nikt nie widział problemu. Dawał bombowe walki i na twarzach wielu ludzi eksplodował uśmiech - i tylko tyle można by powiedzieć na ten moment. Dlaczego żyjemy takim ciemnogrodzie i ludzie zamiast przyjść na sport przychodzą na politykę. Liczyłem na Borysa - wiadomo, ale obiektywnie patrząc na przebieg pojedynku przegrał. Tak przegrał. Dlaczego Mamed wyszedł nawet nie rozmawiając z Borkiem? Był przybity tym, że walczy na historycznej gali, wygrał konfrontację i otrzymał solidną lepę w pysk od publiczności. Zrobiło mi się go żal. Po prostu. Po ludzku. Nie chciałbym teraz być w jego skórze. Kiedyś wielkie wsparcie od tysięcy fanów, a teraz została tylko garstka. Nie powiem wyświechtanego "takie jest życie", powiem tylko, że zachowanie wiary w "Colosseum" to zwykłe skurwysyństwo.
Ze sportowymi pozdrowieniami i zmęczonymi oczami pozdrawiam serdecznie pasjonatów i czynnie uprawiających sporty walki.
GARDA WYSOKO. 5!
Wszystkie fotki pobrane ze stronki Facebookowej KSW :)
niedziela, 28 maja 2017
wtorek, 16 maja 2017
"Monsieur w plenerze" - trenujmy na dworze vol.2
AAAAAHOJ!
Pogoda się poprawia, to widać na pierwszy rzut oka. Chmury i
deszcz walczą jeszcze ze słońcem, ale miejmy nadzieję, że walka nie potrwa zbyt
długo. Pogoda jest co raz lepsza więc trenować można na dworze – ot co! Treningi
plenerowe zawsze na plus – więcej świeżego powietrza i tlenu dostarczanego do
płuc z „pierwszej ręki” - od roślinek.
Treningi w parkach czy nad Wartą sprzyjają
nie tylko – jak to treningi – poprawieniu kondycji, ale pozwalają zobaczyć co
dzieje się wokół. Pomijając śmieci i porozbijane butelki po winach na schodach
i w chaszczach, to natura broni się jednak wzorowo. Wszystko kwitnie, wszystko
się zieleni.
Nienawidzę biegać. Tak mam. Od zawsze wolałem robić skakankę niż
biegi. Ale... treningi, z którymi ruszyłem niedawno to bardzo dobry moment żeby
troszkę się do tego zmusić. Jak wiadomo obecność innej osoby trenującej wymusza
na Nas mobilizację do działania. Jej szybsze tempo biegu czy wykonywania
ćwiczeń sprawia, że zbieramy się w sobie w celu udowodnienia: „Hej, przecież ja
też tak mogę!” – zdrowa rywalizacja! Nie ma nic lepszego niż zmotywowanie się
czyimś – nawet drobnym – sukcesem kolegi czy koleżanki. „Sukcesem” w tym przypadku nazywam tempo
biegu, regularność oddechu, wytrzymałość… nie to ile kto zarabia czy w jakich
super butach biega. Choć to też może być jakiś wyznacznik do samorealizacji…
byle by nie popaść w obsesję i nie robić nic z „zemsty”, czy chęci dogryzienia
komuś. Kumpelska atmosfera i relacja „ziomek – ziomek” na pewno ułatwia
wdrożenie się w sport. Zawsze śmiałem się z ludzi, którzy „pozjadali swoje
rozumy” i stawiają się w roli PANA ŚWIATA uwłaczając każdemu. Na pewno każdy z
Nas zna kogoś, kto siedzi w jakiejś branży już X lat i uważa, że wie już
wszystko. Nie wie. Ja też nie wiem, mimo tego, że swoje kulam już dłuższy czas.
Należy być otwartym na sugestie innych i wdrażać sukcesywnie nowości.
Należy
słuchać ludzi… cytując Te – Trisa: „Mam taką
twarz, że ludzie mi ufają - to nie blef i biją pionę
za to, że wiem dobrze, co jest pięć” – mam podobnie. Myślę, że nie
należy ograniczać się w swoim małym światku a ażdemu to wyjdzie na dobre na
zasadzie: „Ty uczysz się ode mnie, ja uczę się od Ciebie” – ot, taki mały apel
do niektórych ludzi, którzy są Panami swojej piaskownicy. Cały czas bawią się
swoją łopatką, a kiedy inni proponują im foremki odmawiają z grymasem. Tak to
nieraz bywa.
Fajny trening z chłopakami daje ciekawe perspektywy na
przyszłość.
- Początkowy bieg nad wartą,
- dynamiczna bokserska rozgrzewka,
- stacje treningowe z użyciem gumy, skakanki, tarcz
bokserskich
- na koniec technika z tarczami indywidualnymi + powrót
biegiem tą samą, początkową trasą.
Mi sprawia to mega radochę i się tym bawię!
Nazwałbym to FITBOXINGIEM, bo więcej tam skakania i ruchów ogólnorozwojowych niż samej stójki. Wiec jeśli ktoś się jeszcze nie zdecydował to zapraszam!
Z czasem na pewno dojdzie do większego urozmaicenia, nie ma nic gorszego niż nuda i rutyna.
Byleby słońce grzało i się chciało!
Jeśli coś robisz
i chociaż jedna osoba (prócz Ciebie) docenia to i chce brać w tym udział –
wtedy widzisz sens w Twojej pracy, która tak czy siak jest przyjemną odskocznią
od siedzenia przy biurku w Excelu. Życzę sobie więcej chętnych głów do
działania i Wam zdobycia wymarzonej formy! Do lata jeszcze troszkę, wszystko
jest do zrobienia! (prawie)
Na moim facebooku informowałem, że rozpocząłem "Projekt piącha" z Jankiem. "Projekt" ma na celu naukę od podstaw stójki. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mogę poczuć się prawdziwym trenerem i zweryfikować swoje umiejętności w przekazywaniu wiedzy. Jeśli ktoś ma ochotę, to również zapraszam do współpracy ;-)
Trzymajcie gardę TEJ!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)











