Miło mi wszystkich Was powitać tuż po świętach, ale zaraz
przed sylwestrem!
Moje opuszczenie się w pisaniu postów spowodowane było
odpoczynkiem i regeneracją przed powrotem do treningów.
Należy pamiętać również, że istnieje jednostka treningowa taka jak: „Odpoczynek”
– równie ważna i potrzebna. Odpoczynek fizyczny i umysłowy sprzyja lepszemu rozwojowi…
tak mówią! ;-)
Jak mogliście zauważyć na instagramie razem z Frankiem pojawiliśmy się na amatorskich zawodach „Knockout Art.” Pojechałem na
zawody, żeby pomóc Frankowi w dogrzaniu się przed walką, przetarczowaniu go i kiedy
tylko wywołają Jego nazwisko stanąć u Niego w narożniku. Zastanawialiście się kiedyś
po co dokładnie jest tzw. „corner” podczas jakichkolwiek walk? Odpowiedź jest
dość prosta… żeby pomóc swojemu zawodnikowi. Ale w jaki sposób trenerzy
pomagają swoim podopiecznym?
Każda walcząca osoba musi mieć przy swoim boku (poza ringiem/ matą) tzw. „trzecie oko”. Podczas walki sam zawodnik nie jest w
stanie wyłapać drobnych błędów swojego przeciwnika – kiedy na przykład opuszcza jedną
czy drugą rękę przy jakimś ciosie, ciągle schodzi w jedno miejsce po wykonaniu uderzenia czy gubi się przy którejś z kombinacji. Zazwyczaj takie
wskazówki przekazywane zawodnikowi przez osoby w narożniku są przydatne i
potrafią przechylić zwycięską szalę na jego korzyść. Działa to również w drugą
stronę. „Narożnik” również wyłapuje Twoje błędy, które (moim zdaniem) warto
przekazywać częściej niż błędy przeciwnika. Opuszczanie gardy czy schodzenie na
„silniejszą” rękę oponenta wcale nie ułatwia zwycięstwa. Nawet zawodowcy popełniają takie błędy... ale siedząc w fotelu znamy się najlepiej co? Warto więc
zawodnikowi uświadomić i wbić do głowy co robi źle i nad czym ma się bardziej
skupić, żeby nie popełnić gafy.
Z bardzo fajnym przykładem sprawdzenia ”przytomności umysłowej”
spotkałem się podczas ostatniej walki Cub’a Swanson’a. Kiedy Cub schodził do
narożnika żeby dostać wskazówki od trenerów przekonany jestem, że słuchał uważnie. Skąd to wiem?
Trener Swansona zadał mu PYTANIE odnośnie planu na kolejną rundę, który
przedstawił mu kilka sekund wcześniej. Wierzcie lub nie, ale po takim
gradobiciu… utrzymanie „świeżego” umysłu jest bardzo trudne, ale - jak widać - wykonalne. Jeśli ktoś nie widział walki, link - Cub Swanson vs. Doo Ho Choi
Teksty motywujące, oczywiście również są bardzo potrzebne.
Nic nie motywuje bardziej, niż słowa trenera, że: „Twój przeciwnik spuchł”, „Jesteś
lepszy…”, „Jesteś szybszy”. W momencie, kiedy Ty siedząc na trybunach oglądając
walkę słyszysz harmider, oglądając pojedynek w telewizji – głosy komentatorów… a
będąc zawodnikiem nastrajasz uszy jak DOBERMAN wyłapujący słowa trenera. Z tym
dostosowaniem się do wskazówek jest różnie, bo „gra się tak jak przeciwnik
pozwoli”, ale przyjmijmy na oko, że 7/10 podpowiedzi jest wykorzystywane.
Wracając do walki Franka. W narożniku stanąłem ja oraz jego aktualny trener. Swoją drogą przesympatyczny gość oraz organizator "sztuki nokautu". Z Grzegorzem poznaliśmy się dawno temu. Trenowałem też w jego klubie, ale późnej kontuzje, kolana… i nasze drogi się rozeszły. Pamiętam jak prowadził treningi na salach gimnastycznych w jakichś szkołach, a teraz? – brawo!
Wracając do walki Franka. W narożniku stanąłem ja oraz jego aktualny trener. Swoją drogą przesympatyczny gość oraz organizator "sztuki nokautu". Z Grzegorzem poznaliśmy się dawno temu. Trenowałem też w jego klubie, ale późnej kontuzje, kolana… i nasze drogi się rozeszły. Pamiętam jak prowadził treningi na salach gimnastycznych w jakichś szkołach, a teraz? – brawo!
Pozytywnie zaskoczony byłem rozwojem Franka w… „klinczu
tajskim” – w klinczu dozwolone są obicia kolanami korpusu przeciwnika i rzuty
czy podcięcia. Walka na plus! Pierwsze Jego starcie w formule Muay-Thai (walczył
wcześniej w MMA) i odnotowane zwycięstwo. Nic tylko się cieszyć, ja tam byłem z
niego zadowolony ;-)
A co do samej gali… bardzo dobrze zorganizowana, wszystko
szło sprawnie i bez jakichkolwiek większych przestojów. Ponoć ktoś wypadł z
rozpiski, a w to miejsce wskoczył ktoś inny… pewny co do tego nie jestem - więc nie było to żadnym uciążliwym elementem.
Można było pooglądać kilka na prawdę ciekawych i emocjonujących walk. Kilka razy
ukradłem od „Jurasa” komentującego KSW słynne: „Łoooo!” – bo było do czego to
dopiąć. Jeśli chodzi o udogodnienia dla zawodników to woda w prysznicu była ciepła, szatnie czyste, catering na miejscu, miejsce do dogrzania w miarę przestronne! Tym razem wróciliśmy z tarczą, nie na niej! Jak będzie innym razem? Czas pokaże!
Wieczorem tego samego dnia odbyła się zawodowa gala "Knockout Art", na której już nie byłem. Ale może pojawię się na kolejnej i opowiem trochę jak oceniam ją z perspektywy widowiska sportowego, niekoniecznie z zaplecza!
Montuję filmiki z treningów z Krzychem i Frankiem. Niebawem powinny się pojawić, a ja zapraszam do śledzenia Facebooka i Instagrama!
Szczelnej gardy życzę wszystkim i wejścia w nowy rok "Tornado-kick'iem"! (nie wiesz co to? Googluj!) 5!
Walka Franka poniżej!

































